Na co dzień pracuję z dziećmi. A dzieci, jak to dzieci uwielbiają zabawki. Podczas codziennych zajęć dydaktycznych widzę jak nieśmiało zerkają w stronę półek z zabawkami tylko czekając, aż w końcu nadejdzie ta chwila, w której będą miały czas wolny, aby sięgnąć po ulubiony gadżet. Jednak jak wiadomo, w przedszkolu, ich ilość jest ograniczona. No bo przecież nie ma tu 20 zabawek jednego rodzaju, aby każde dziecko mogło mieć to samo. Wtedy, rodzice często zadają pytanie: "Czy dziecko może przynieść swoją zabawkę?".
      Z reguły odpowiedź na to pytanie brzmi "tak". W różnych placówkach panują też odmienne zasady, np. jeden dzień w tygodniu z zabawkami. Jednak nie o zasadach chciałabym dzisiaj pisać, a o tych nieszczęsnych zabawkach.
      Bo tak się czasem zastanawiam.........Czym kierują się rodzice wybierając zabawki swoim dzieciom? Nie raz otwierałam oczy z przerażenia widząc, co moje przedszkolaki z dumą i radością przynoszą ze sobą do grupy. I nie chodzi mi tu wcale o to czy zabawki były drogie czy tanie, ani o to czy są firmowe czy nie. Chodzi raczej o to jak wyglądają i jakie niosą za sobą przesłanie.
 
 


 

      Już jakiś czas temu na naszym rynku pojawiły się popularne lalki Monster High. Na pierwszy rzut oka: ot taka zwykła laleczka, trochę może podobna do kultowej Barbie. Jednak, gdy się jej przyjrzałam ogarnęło mnie przerażenie. Jedna - wilkołak, druga - wampir, trzecia - żywy trup. Czy naprawdę chcemy aby nasze dzieci bawiły się potworami? Udało mi się również podsłuchać zabawę dziewczynek. Dialog brzmiał mniej więcej tak:
- Czy wybierzemy się dziś na zakupy?
- Oczywiście ale najpierw muszę wypić koktajl z krwi.
- Koktajl ze świeżej krwi? To mój ulubiony!

      Moja buzia po tym co usłyszałam opadła prawie do ziemi.
 
      Zastanawia mnie również, czy ktoś z rodziców oglądał bajkę, w której występują te "niezwykłej urody" lalki. Jeżeli nie, to proponuję usiąść przed ekranem i zastanowić się nad przesłaniem, które za sobą niesie.
 
      Kolejna niesławetna zabawka, o której chciałabym napisać to popularne Hello Kitty. Ot taki tam kotek. Wiem, że w środowisku katolickim traktowany jest jako zło najgorsze a nawet wcielony diabeł. Daleka jestem od aż tak idących wniosków i nie lubię demonizować. Kotek sam w sobie mi w zasadzie nie przeszkadza, za to, to co jest z nim związane już tak.
 
 
      Znaczek "sympatycznego" kotka stał się już tak popularny, że z Hello Kitty mamy już wszystko. Od nocników zaczynając a na wibratorach kończąc. Jak potem wytłumaczyć dziecku, że coś nie jest dla niego odpowiednie, skoro widnieje na tym jego ulubiony kotek? Czy naprawdę chcemy, aby dzieci szukając swojego ulubionego bohatera w sieci, mogły być narażone na odwiedzenie stron pornograficznych, bo na filmie/zdjęciu pani była w erotycznej bieliźnie Hello Kitty?
      Zostawiam to już sumieniu każdego z Was. Chciałabym tylko aby każdy z nas głęboko zastanawiał się, nad wyborem zabawki, którą obdarujemy nasze dzieci. Zwracajmy też uwagę, co przynoszą ze sobą goście :) Czasem w dobrej wierze, mogą przynieść nam do domu taki kit.

      Dzisiaj mam dla Was przepis na przepyszne babeczki marchewkowe. Przyznam szczerze, że kiedy pierwszy raz o nich usłyszałam, podeszłam do tematu bardzo sceptycznie. No bo jak to? Ciasto z marchewki?
 
 
Czy zastanawialiście się kiedyś jaki jest najstarszy zawód na świecie? Hmm... spekulacji pewnie byłoby dużo. Gdy mój mąż zobaczył tytuł postu zrobił zdziwioną minę i z oburzeniem zapytał: "O czym Ty zamierzasz PISAĆ?!?!?!"



Kiedy dwoje ludzi ogłasza, że zamierzają się pobrać, zaraz po tym często pada pytanie:
"A co musicie?"
Tak było też i w naszym przypadku...